Meet Josephine, Jo, a girl who likes to swing her Kendo stick on the way to school. Master Osaka has taken on the task of training Jo to face the evil of this world. This original concept brings us to Japan, where we train under the watchful eye of our sensei.
As SNES games are relatively small in level design and overall playtime, I thought I'll somehow manage to the end and see the credits. Surprisingly, this game was quite playable. Retro games suffer from a rather significant disadvantage. Although, for some, this would be something positive. Back in the days of hardcore gaming, we mastered stages to the point of complete exhaustion and disgust. Death by death, rinse and repeat. It was part of the fun, giving you the satisfaction of defeating a demanding boss or location. Nowadays, however, getting stuck playing a random title does not give us the encouragement to continue playing. I would care if I were more emotionally attached to Jo and her adventure. It is not the case with Kendo Rage, unfortunately. I know... I am just excusing myself. I'm a noob! :) A checkpoint system would have been helpful here. After the fourth or fifth boss, I decided to let it go. Ciao, Jo!
Poznajcie Josephine, czyli Jo, dziewczynę, która lubi wymachiwać swoim kijem Kendo w drodze do szkoły. Mistrz Osaka podjął się zadania wyszkolenia Jo, by mogła stawić czoła złu tego świata. Ten oryginalny koncept przenosi nas do Japonii, gdzie trenujemy pod czujnym okiem naszego sensei.
Jako że gry na SNES są stosunkowo niewielkie pod względem level designu i ogólnego czasu gry, pomyślałem, że jakoś uda mi się dotrwać do napisów końcowych. O dziwo, ta gra była całkiem grywalna! Moim skromnym zdaniem gry retro cierpią na dość istotną wadę, choć i tak wiem że dla niektórych będzie to i tak pozytyw. Hehe! Mianowicie wracając do czasów hardcorowego grania, rozpracowywaliśmy etapy do całkowitego wyczerpania i (nie)często obrzydzenia. Zgon za zgonem, zgonem popchnięty! To była część zabawy, dająca satysfakcję z pokonania wymagającego bossa lub lokacji. Lub też nie mięliśmy wyjścia bo nie posiadaliśmy innych gier. Ha! W dzisiejszych czasach jednak trudno mi jakoś uargumentować dalsze starania żeby rozpracować niektóre etapy gier na SNESa oraz NESa. Może zależałoby mi na tym bardziej, gdybym był jakoś emocjonalnie związany z Jo i jej przygodą. W przypadku Kendo Rage niestety tak nie jest. Wiem że się tłumaczę. Jestem leszczem! Przydałby się tu system checkpointów. Po czwartym czy piątym bossie postanowiłem sobie odpuścić. Ciao, Jo!